Można chyba powiedzieć, że Lanzarote to taka Islandia dla tych, którzy nie przepadają za zimnem..;) To wyspa surowa, z krajobrazami nie z tej Ziemi – jadąc drogą wzdłuż morza zastygłej lawy można mieć poczucie przeniesienia się na inną planetę. W takich okolicznościach przyrody zdjęcia robią się same – przywiozłam ich setki. Zobaczcie, co udało mi się wybrać po bardzo ostrej selekcji: moje zdjęcia z Lanzarote.
#TravelAsMuchAsYouCan
Jedno z moich “postanowień” noworocznych na 2018 brzmiało: więcej podróży! Zaczęłam spełniać je już od pierwszych dni, kiedy to na początku stycznia, telepiąc się z zimna przy -10 stopniach, ruszałyśmy z katowickiego lotniska w stronę słońca, na Lanzarote. Taki winter break polecam naprawdę każdemu – zwłaszcza że w dobie tanich lotów jest to całkowicie dostępne. Naprawdę nie wiem, kiedy minęły te 4 miesiące od naszego wypadu na Kanary. W między czasie byłam ponownie w Izraelu (oh, ah – potrzebny osobny post:) i już przygotowuję się do majowego wypadu do Włoch. Postaram się po kolei pokazywać te miejsca i zdjęcia, bo przecież żal trzymać je w komputerowej szufladzie..!:)
W stronę słońca i.. wiatru
Lanzarote to niewielka wyspa, ma około 60 km długości. Mieszkałyśmy w północno-zachodniej części, w okolicy La Santa, gdzie akurat nie ma totalnie nic, ale skąd do każdego miejsca, które chciałyśmy odwiedzić jechałyśmy autem maks 1-1,5 godziny. Bardzo wygodne i przyjemne było to zwiedzanie, drogi dobre, a na trasie same wypożyczone auta (choć bez tłumów – w końcu to urok wyjazdu poza sezonem:). Muszę przyznać, że jazda w otoczeniu coraz to nowych gór, wulkanów i pól lawy jest uczuciem dość abstrakcyjnym. Cudowne na Lanzarote jest to, że wyspa jest bardzo zróżnicowana jeśli chodzi o krajobrazy (wspomniane wulkany, ale i piękne plaże czy uprawy aloesu), a przy jej niewielkich rozmiarach w tydzień można zobaczyć dosłownie wszystko i jeszcze poświęcić 2 dni na całkowity relaks i plażowanie. Przy odczuwalnych ponad 20 stopniach można szybko zapomnieć o polskich mrozach, jednak temperatury na wyspie są bardzo zróżnicowane, ze względu na jej górzysty i wietrzny charakter.
Montanas del Fuego – Góry Ognia
Park Narodowy Timanfaya z Górami Ognia to miejsce, które najbardziej oddaje wulkaniczny charakter wyspy. Właśnie tam, będąc teoretycznie nadal na Ziemi, można poczuć się jak na Księżycu, na Marsie czy też na całkowicie obcej planecie. Totalny odlot. Ten teren został ukształtowany przez “współczesne” erupcje wulkanów: głównie w latach 1730-36 kiedy to codziennie wypływała lawa z około 300 (!!!) kraterów oraz ostatnią w roku 1824.
El Golfo / Los Hervideros / Mirador de Las Salinas
…to kolejne obowiązkowe punkty dla każdego żądnego krajobrazów turysty, południowo-zachodnia część wyspy.
Caleta de Famara
Monumentalny klif otoczony piękną plażą to idealne miejsce na sesję zdjęciową (zwłaszcza o poranku – co za światło) i wietrzny raj dla surferów.;)
La Graciosa & Camino de los Gracioseros
Północna część wyspy ma zupełnie inny charakter niż wspomniane dotychczas surowe, wulkaniczne zakątki. Tam krajobraz powulkaniczny jest już zagospodarowany winnicami, palmami czy uprawami aloesu i można dostrzec naprawdę intensywną zieleń. Interesującymi punktami dla każdego turysty są w tej okolicy jaskinie: Cueva de los Verdes oraz Jameos del Agua, a także ogród kaktusów (Jardin de Cactus). Na mnie jednak największe wrażenie zrobił widok na wyspę La Graciosa z Mirador del Rio. Coś niesamowitego. Jednak.. to nam nie wystarczyło. Moja kochana przyjaciółka Daria wymyśliła taki trekking: z klifu w stronę plaży (Playa del Risco), do której nie dociera żadna utwardzona droga. Krótko mówiąc, zejście z tego klifu to jedyna droga na tą niemal bezludną, cudownie piaszczystą plażę, z widokiem na La Graciosa. Mimo momentów kryzysowych (zejście jak dla mnie dość strome i miejscami śliskie), dotarłyśmy na miejsce. Choć trzeba było jeszcze wrócić pod górę, Playa del Risco była nagrodą za cały ten trud – piękno w czystej postaci, coś niesamowitego.
Trekking: Volcan de la Corona
Muszę przyznać, że chodzenie po górach nie należy do moich najmocniejszych stron. Podczas wyjazdów robię to dla niezapomnianych widoków, ale ze względu na niewielkie doświadczenie jest to dla mnie zawsze duży wysiłek i czasem też stres. Wspomniany trekking Camino de los Gracioseros do Playa del Risco był tylko częścią naszych pieszych wędrówek. Podeszłyśmy prostą trasą do krateru Voclan de la Corona, by podziwiać bardziej zielone widoki północnej części wyspy.
Trekking: Mancha Blanca
Większe wrażenie zrobił na nas jednak trekking na wulkan Mancha Blanca z widokami na Park Narodowy Timanfaya. Samo dojście od drogi/parkingu do podnóża wulaknu zajmuje sporo czasu, a idzie się w otoczeniu MORZA (tak, dosłownie morza!) lawy po obu stronach ścieżki. Podejście na wulkan nie jest trudne (nawet jak dla mnie), ale obejście krateru wokół.. to już inna historia. Dla osób doświadczonych w górskich wędrówkach będzie to jednak prosta trasa. Moje momenty kryzysowe w stylu “ani kroku dalej” zostały przyćmione przez nieziemskie widoki i przechodzenie przez chmury mieszające się ze słońcem.
César Manrique
To właśnie temu rzeźbiarzowi i architektowi Lanzarote zawdzięcza utrzymany do dziś charakter zabudowy wyspy. Można powiedzieć, że ta wyspa to jego jedno wielkie dzieło – dzięki niemu nie ma tam wielkich hoteli czy tablic reklamowych, a całą architekturę tworzą niskie domki z zielonymi lub niebieskimi drzwiami i okiennicami. Wspaniale pasują do monumentalnego krajobrazu. Manrique zaprojektował też wiele lokali użytkowych, wykorzystywanych teraz głównie przez turystów (Mirador del Rio czy Jameos del Agua). Z historią jego życia i twórczości można zapoznać się w Fundación César Manrique, która powstała w dawnym domu artysty.
Południowe wybrzeże: Playa Blanca / Puerto del Carmen / Arrecife
Wymienione miejsca to tzw. typowe kurorty. Plaże są piękne i piaszczyste, ale otaczające je miasta tłoczne i głośne, ze straganami pełnymi kiczu. Choć to pierwsze zdanie nie zachęca i na pewno nie zaliczyłabym tych miast do “must see”, to jednak w każdym z nich można znaleźć urokliwe miejsca (zwłaszcza pod względem architektonicznym), a trochę plażowania przecież nikomu jeszcze nie zaszkodziło..:)
#FollowMeNow
Zainteresowanych moimi podróżami zapraszam na moje profile na instagramie, gdzie najpiękniejsze miejsca staram się pokazywać na bieżąco na instastory:
@soundofshutter.pl – profil “firmowy”
@idas.here – profil prywatny
@idastrzelczyk – profil artystyczny
Lanzarote, 4-11.01.2018